Cookies

17 lip 2016

Workshop fotograficzny w Karlsruhe relacja






Witajcie,
jestem padnięta, ponieważ wróciłam z workshopu fotograficznego u Katji z Fräulein K. sagt ja i Mary z Life is Full of Goodies, a jazda samochodem w taki upał jest naprawdę męcząca. Wyjazd zaplanowałam perfekcyjnie. Jazda pociagiem do Kolonii, dwie godziny, przesiadka, chwila na kubek kawy i już podjeżdża pociąg do Karlsruhe i całe trzy godziny można czytać, wyglądać przez okno i relaksować się. W dodatku bilet w ofercie kosztuje tylko 29 euro. 

Po ciągłych jazdach do Polski i różnych przygodach z autem, taka podróż pociągiem wydaje mi się prawdziwym luksusem. Nie trzeba stać w korkach, uważać na zjazdy, martwić się o parking, a przede wszystkim w pociągu zawsze można z kimś pogadać. Niestety zaczęło się od tego, że nie dostałam urlopu na piątek, bo wszyscy akurat mają wolne i musiałam pracować do 12ej. W takiej sytuacji przepadła okazja kupna taniego biletu i najszybszą opcją okazał się samochód. 

Piątkowe popołudnie na autostradzie jest prawdziwym koszmarem, duży ruch, korki i upał. Na początku jeszcze zachwycałam się potężnymi, sosnowymi lasami, potem winnicami, aż zaczęły się dziwne, stożkowate góry poprzecinane tunelami. Przy czwartym tunelu pod rząd chciało mi się krzyczeć. Nie wiedziałam, że na odcinku Pirmasens- Karlsruhe jest tyle tego typu atrakcji. Przekroczenie Renu i wjazd do miasta okazał się dla mnie- prowincjonalnego kierowcy z Eifel sporym wyzwaniem. Światła, zjazdy, korki i objazdy. Jakimś cudem dotarłam do hotelu, a właściwie hoteliku. Ciekawa jest architektura w tym regionie. Stare jednorodzinne domki z dużymi drewnianymi bramami, za którymi kryje się podwórko. 
Na poddaszu jednego z takich domków byl mój pokój z łazienką. Malutki, ale szczęście bardzo nowocześnie urządzony. I przy okazji wyjaśniło się co znaczy zdanie z opisu hotelu: parking przy domu. Parken am Haus.To nie znaczy, że hotel posiada miejsca parkingowe. Nie, nie. Nie posiada. Natomiast można parkować na ulicach przylegających do domu. Ot taka ciekawostka. Z walizką, plecakiem fotograficznym, statywem, koszykiem, torebką i ciuchami na wieszakach dotarłam na drugie piętro bez windy. Wieczór zakończyłam tabletką na migrenę, poszłam jeszcze na piechotę, żeby zobaczyć gdzie jest studio na jutrzejszy workshop, bo nie lubię się spóźniać, pstryknęłam kilka domków w okolicy i już nie miałam siły na nic więcej. W małym parku młoda matka skarżyła się koleżance, że dziecko nie mówi na nią mama, tylko Bożena. Swojskie akcenty :-)
I tyle na temat wieczornych rozrywek w dużym mieście.



Workshop fotograficzny w Karlsruhe.



Cupcakes w dwóch różnych wydaniach. Wyglądały niepozornie, ale po spróbowaniu...Niebo w gębie, jak mówi moja pewna znajoma. Mara obiecała, że już wkrótce pojawią się na blogu. Moje dłonie długo jeszcze pachniały ..wanilią? Światło dzienne.



 Podciągamy krzywe tak, aby spodobał się nam kolor zdjęcia.




Następnego ranka udałam się na workshop u Katji i Mary. Przepiękne studio, marzenie każdego fotografa, zachwycające dekoracje, a także cała masa gadżetów ślubnych, ponieważ Katja fotografuje na weselach, prowadzi także shop online i jeśli planujecie w przyszłości ślub, możecie zaopatrzyć się u niej w potrzebne dekoracje. Mara, która jest adwokatem i pisze food blog okazała się nieziemsko piękna. Zadziwiające jak osoba wypiekająca takie cuda, potrafi zachować nienaganna sylwetkę. Mara w grudniu 2015 roku wyszła za mąż i przepiekną relację ze ślubu w stylu lat 20 znajdziecie na jej blogu. Na temat charyzmatycznej Mary, bo inaczej nie można jej nazwać, mogłabym napisać cały post, ale najlepiej sami zajrzyjcie na jej stronę, gdzie znajdziecie mnóstwo przepysznych przepisów, relacje z podróży, a także piękne zdjęcia.

W miłej atmosferze, przy smacznej kawie, sałatkach i najsmaczniejszych cupcakes jakiekolwiek w życiu jadłam: jabłkowo-cynamonowych skoncentrowaliśmy się najpierw na teorii, a nastepnie na kilku stanowiskach ćwiczyliśmy przy świetle dziennym, a także przy lampach. Dokładne opisy umieszczę pod zdjęciami. 
Spotkanie w Karlsruhe bylo przyjemną wymianą z innymi bloggerami, trzy osoby przyjechały ze Szwajcarii, poznałam przemiłą Bettinę, która studiowała dziennikarstwo i komunikację, jej praca polega na fotografowaniu osób rzadowych, oraz oficjalnych wizyt.
 Rozmawialiśmy nie tylko o fotografii, a także o plusach i minusach pracy na własny rachunek, o przyszłości bloggerów, o planowaniu ślubów. Bardzo zdopingowała mnie wypowiedź koleżanki z dziedziny beauty, która pisze dwa posty dziennie, aby pozostać na bieżąco. Nie będę Wam opowiadać jak wymęczona czułam się po powrocie z Karlsruhe, natomiast na stronie Mary pojawił się ...nowy wpis. Oczywiście, nie z workshopu, to byłoby fizycznie niemożliwe, bo sama obróbka zdjęć trwa dobra chwilę, a jeszcze dochodzi tekst. 

Mara i Katja obrabiają zdjecia w lightroom i nie używają photoshopu. Jest to dobre rozwiązanie, jeśli nie macie dużo retuszu, a chcecie jedynie troche podkręcić zdjęcie, przyciemnić lub rozjaśnić. Dużym plusem lightroomu jest równoczesna obróbka większej ilości zdjęć. Katja humorystycznie porównała obrabianie zdjęcia w ligtroomie do człowieczka z plecakiem. Wszystkie zmiany które robimy, pakujemy do plecaka, na końcu ściskamy mocno w całość. W photoshopie wszystkie zmiany zapisujemy pod nową nazwą. W zależności do jakich celów potrzebujemy naszych zdjęć, możemy świadomie zrezygnować z photoshopu i być może tak kiedyś zrobię. Ciekawa jestem Waszego zdania, lightroom, czy photoshop?

Około godziny 17 przy lampce prosecco zakończyliśmy nasz pracowity dzień i najnormalniej w świecie spędziłabym dzisiejszy dzień na kanapie, gdyby nie utkwiło mi w głowie zdanie jednej z uczestniczek o Marze: to prawdziwy workoholic, nikt nie wie kiedy ona to wszystko robi i ile snu jej wystarcza. Jedno jest pewne, Mara osiagnęła swój cel. Zrezygnowała z pracy w kancelarii, znalazła pasję....I tego życzę nam wszystkim. Spełnienia marzeń :-)
Edyta




 Przepiękne dekoracje przygotowały Mara i Katja.




Food fotografia z lampami. Zastanawiam się tylko, dlaczego umieściłam ostrość nie na pierwszej bułce, tylko na drugiej? Hm...


Praca z rekwizytami uczestników. Tutaj klocki do terapii, ustawienie w rodzinie.




Rekwizyty ślubne u Katji.


 Eggenstein, Leopoldshafen.


 Stylowe podwórko.



Eggenstein- Leopoldshafen. Drzewo z herbami. Symbol połączenia obu gmin.

Pozdrawiam,
Edyta



10 lip 2016

Ryżowy tort z malinami. Kryminalna Eifel

Pyszny ryżowy tort z malinami. Kryminalna Eifel.
Hillesheim- miasto kryminałów.

Eifel to nie tylko browar w Bitburgu, wody mineralne, czy Nürburgring, popularny tor wyścigowy. Ciemne, sosnowe lasy, dziwaczne skały powulkaniczne, tajemnicze przepaście są tłem wielu mrocznych historii. W samym sercu Eifel leży senne miasteczko Hillesheim, o którym od paru lat zrobiło się głośno, a to za przyczyną autorów kryminałów: Jaquesa Berndorfa i Ralfa Kampa. Mieszkańcy sami nazwali Hillesheim kryminalną stolicą Niemiec. To właśnie tutaj trafimy na Eifel-Krimi-Wanderweg, turystyczny szlak wędrowny dla poszukiwaczy kryminalnych zagadek. W nastrojowej kawiarni Szerlocka Holmesa dostaniemy specjalnie paloną kawę o nazwie ,, Czarna smierć“ lub herbatę,, Miss Marple’s Teatime“ . Księgarnia na parterze w Kriminalhaus zaopatrzona jest w około 30 tysięcy kryminałów, rozmieszczonych na 4 piętrach budynku. Najciekawsze atrakcje oferuje Krimi- Hotel, 10 dwuosobowych pokoi urządzono w kryminalnym stylu: Miss Marple, Komisarz Maigret, James Bond, Alfred Hitchcock, Edgar Wallace, Derrick( komisarz z niemieckich kryminałów), Śmierć na rzece Nil, Morderstwo w Orient Expressie, Eifelkrimi( kryminał z Eifel), czy Sherlock Holmes. Pokoje jednoosobowe: Inspektor Colombo, Peter Braun, Magnum, Schwedenkrimi( kryminał szwedzki). Suity: Chicago, Inspektor Barnaby, Imię Róży, Arszenik i stare koronki(Arsenic and Old lace), a także apartamenty: Toto & Harry oraz Trzech...
Kryminalne kolacje, wspólne poszukanie mordercy, wędrówki śladami przestępców, spotkania ze znanymi pisarzami, oraz inne atrakcje czekają na turystów w Hillesheim.
Spacer po Hillesheim był dla mnie inspiracją kulinarną. Po przeczytaniu karty w Krimi- Hotel z propozycjami typu: Ostatnia Zupa, Nieboszczyk na deser, czy też Warzywa bez krwi przygotowałam dla Was Krwawy Torcik, czyli tort z ryżu i malin. Najciekawiej wygląda torcik na spodzie z czarnych Oreo- ciasteczek i takie były też moje plany, niestety ciasteczka...zniknęły. Niektórzy z domowników wykazują cechy przestępcze, które ujawniły się po wizycie w Hillesheim. 
Po obszukaniu wszystkich zakamarków musiałam ratować się starym sposobem i przygotować spód...ze zmielonych płatków kukurydzianych z sezamem i masłem. Spód jest lekko słony, więc można posypać go cukrem, jest to metoda raczej tylko dla łasuchów- domowników. Wersję oficjalną dla gości przygotujmy z ciasteczkami Oreo, lub zwykłymi maślanymi.


Smacznego :-)


Ryżowy tort z malinami:


Składniki:

Na spód:

200 g ciasteczek Oreo lub zwykłych maślanych
100 g masła

Nadzienie:

12 płatków żelatyny
600 g ugotowanego ryżu na mleku( może byc kupiony)
150 g Crème fraîche, albo śmietany 36%
80 g cukru
sok z cytryny
350 g słodkiej śmietany 30
1 cukier wanilinowy
500 g malin

Przygotowanie:
1. Najlepiej najpierw ugotować ryż na mleku i odstawić do wystygnięcia. Ugotowany ryż odmierzyć, potrzebujemy 600 g na torcik.
2. Tortownicę o średnicy 26 cm wykładamy papierem do pieczenia. Ciasteczka wkładamy do woreczka i rozgniatamy przy pomocy tłuczka lub wałka.
Masło rozpuszczamy i mieszamy z ciasteczkami. Wykładamy dno tortownicy i dociskamy. Chłodzimy przez przynajmniej 15 minut w lodówce.
3. Żelatynę namoczyć, gdy napęcznieje odcisnać, włożyć do rondelka i rozpuścić na małym ogniu, nie gotować, dodać łyżkę ryżu na mleku zamieszać i dodawać resztę ryżu cały czas mieszajac. Teraz dodać crème fraîche( albo śmietanę ), cukier i sok z cytryny. Śmietanę ubić z cukrem wanilinowym i dodać do ryżu. 
4. Połowę masy ryżowej wyłożyć na ciasteczka, wyrównać. Położyć połowę malin, nakryć resztą ryżu. Około 150 g malin utrzeć na mus, następnie przetrzeć przez drobne sitko, żeby nie było w nim pestek. Mus wyłożyć na torcik. Udekorować resztą malin i wstawić do lodówki na przynajmniej 4 godziny.

Torcik z malinami. Edyta Guhl.

Maliny? Pycha.

Letnie desery z ryżem.

Bez pieczenia, smaczny torcik.

Torcik można przyrządzić z różnymi owocami.

Smaczny deser na każdą okazję.

Z ryżem na mleku i malinami.

Deser i dobry kryminał...

Podróże po Europie- Eifel w Niemczech.

Kawiarnia Sherlocka w Hillesheim.


Krimi- Hotel w Eifel. Atrakcja turystyczna.

Spokojna Eifel.

Soczyste łąki w Eifel.


Inspiracją był przepis z blogu Mary Life ist full of Goodies. Więcej o tym ciekawym blogu, a także o Katji z fraeulein-k-sagt-ja.de napiszę Wam w następnym poście Edyta :-)

3 lip 2016

Zamiast lodów- ciasto w rożkach

Zamiast lodów- ciasto w rożkach. Edyta Guhl.


Hej, to przecież nie są lody! Wafelki napełnione są ciastem i upieczone w piekarniku. Świetny pomysł na piknik oraz letnie przyjęcia dla dzieci. Zamiast czereśni można wziąć truskawki lub inne owoce, a banana pominąć. Przepis jest dość prosty, z podanych składników upieczemy 16 rożków, a jeśli nie mamy tyle wafelków i zostanie nam ciasto można upiec muffinki i nic się nie zmarnuje. Zapraszam wszystkie łakomczuchy :-)

Zamiast lodów- ciasto w rożkach:


Składniki:


16 wafelków( rożków)
1 banan( 200 g)
2 łyżeczki soku z cytryny
350 g czereśni ze słoika, dobrze odsączonych
250 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
80 g cukru
100 ml oleju
2 jajka
150 g jogurtu naturalnego

do posypania cukier puder

folia aluminiowa

Przygotowanie:

1. Prostokatną foremkę do ciasta nakrywamy dwoma warstwami folii aluminiowej. W odstępach robimy otworki i wstawiamy wafelki. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 175 stopni. Można użyć rownież okrągłej foremki.
2. Banana obieramy i kropimy sokiem z cytryny żeby nie ściemniał. Czereśnie dobrze odsączamy i osuszamy. Makę mieszamy z proszkiem do pieczenia, solą i cukrem. Olej mieszamy z jajkami i jogurtem. Mąkę energicznie dodajemy do masy jajecznej, mieszamy, dodajemy owoce i ciastem napełniamy rożki. Około łyżki stołowej na rożek, w zależności od wielkości rożków.
3. Formę do pieczenia z rożkami wstawiamy do nagrzanego piekarnika na najniższą półkę i pieczemy w temperaturze 175 stopni około 30 minut. Wyjmujemy, ostudzamy i posypujemy cukrem pudrem.
4...Jeśli przygotowujemy party, ciekawie wygladają rożki stojące w wysokim naczyniu. Na piknik zawijamy rożki w papier i ostrożnie układamy w blaszanych pojemnikach. Smacznego!
Edyta



Lody, tak ale pieczone :-)

Wszystkie produkty do ciasta.


Bierzemy rożki do lodów.
Foremkę nakrywamy folią aluminiową


Party dla dzieci, ciasto w wafelkach.

http://dolcevitainmykitchen.blogspot.de
Smaczne rożki z owocami. Edyta Guhl.

http://dolcevitainmykitchen.blogspot.de
Posypujemy kolorową posypką.


http://dolcevitainmykitchen.blogspot.de
Dobry pomysl na piknik.



Przepis pochodzi z : Meine Familie und ich 6/ 06. 2005

27 cze 2016

Serowe ciasteczka na słono


Serowe ciasteczka do chrupania. Edyta Guhl.
Mistrzostwa Europy są w pełnym toku i gdybyście zgłodnieli podczas kibicowania, przygotowałam serowe ciasteczka do chrupania. Posypane sezamem, kminkiem, solą lub makiem, o różnych kształtach, w zależności jakie mamy foremki, ale o dziwo, stwierdziłam, że najszybciej znikają okrągłe jak...piłka. Z podanych składników wyszły mi trzy prostokątne foremki, ale ilość zależy oczywiście od wielkości ciasteczek. Trudno jest je policzyć, ponieważ znikają jeszcze jako surowe ciasto, a także gorące, świeżo po wyjęciu z pieca. Według zasady: kto przechodzi, ten skubnie :-) Dzisiejszy przepis pochodzi z sąsiedniej Szwajcarii i chciałabym zaproponować Wam dwa przepyszne, szwajcarskie sery: Sbrinz i Gruyère.
Sbrinz nazywany jest lepszym parmezanem. Twardy, żółty ser uznawany za jeden z najstarszych szwajcarskich serów i produkowany w centralnej Szwajcarii w regionie Sbrinz. Ser ten ma charakterystyczny, pikanty smak. Jego konsystencja jest woskowo- krucha i trochę krystaliczna. Wynika to z długiego okresu leżakowania. Sbrinz leżakuje przynajmniej 16 miesięcy zanim trafi na rynek mleczarski. Zanim trafi na nasz stół powinien poleżakować przynajmniej 2, a najlepiej 3 lata. Bardzo dobrze smakuje z chlebem i wytrawnym bialym winem. Tradycyjnie ser nie kroimy, lecz łamiemy. Można użyć też specjalnego przyrządu do sera. Jeśli nie znajdziecie sera sbrinz w sklepie, proponuję zastąpić go parmezanem.
Drugim serem z przepisu jest ser Greyerzer, szwajcarska nazwa Gruyère . Prawdziwy Gruyère jest produkowany z krowiego mleka, ma łagodny orzechowy smak, dzięki alpejskim ziołom i pochodzi ze Szwajcarii. Jest to twardy, żółty ser i wydaje mi się, że nie będzie kłopotów z jego kupnem. W Niemczech dostaniecie go już nawet w zwykłym supemarkecie( tym z niebieską literką a) i dlatego nie proponuję go zastępować, aby poczuć prawdziwy smak Szwajcarii :-)

Serowe ciasteczka do chrupania:


Składniki:

150 g miękkiego masła
160 g utartego sera Sbrinz
120 g utartego sera Gruyère
szczypta soli
szczypta słodkiej papryki w proszku
0,5 filiżanki śmietany
2590 g mąki
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 żółtka

do ozdoby: mak, sezam, ziarna slonecznika, kminek, gruba sól, pistacje, posiekane migdały

Przygotowanie:

1. Miękkie masło, sery, sól, paprykę włożyć do miski. Dolać śmietanę i wymieszać drewnianą łyżką, aż nie bedzie widać kawałków masła.
2. Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiać na stolnicę. Na to wysypać masło z serem i rozetrzeć, aż otrzymamy okruchy, przypomina to trochę robienie kruszonki. Nie trzeba długo ugniatać, tylko uformować kulę, przełożyć do zamkniętego pojemnika i wstawić do lodówki na przynajmniej 2 godziny.
3. Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 stopni. Stolnicę lekko podsypać mąką i ciasto rozwałkować na grubość 0, 5 cm. Wykrajać foremką różne kształty i przełożyć na blaszkę do pieczenia. Ciasto zawiera tyle tłuszczu, że nie musimy już smarować blaszki.
4. Ciastka posmarować roztrzepanym żółtkiem i posypać solą, kminkiem, sezamem lub migdałami. Piec w nagrzanym piekarniku 10-15 minut. Smacznego!

Słone ciasteczka. Edyta Guhl.

Do posypania: sezam, mak, gruba sól. 

Serowe ciastka ze Szwajcarii.

Wypieki z serem.

Do chrupania podczas meczu.

Krakersy, ciasteczka...coś do chrupania :-)

Serowe krakersy. Edyta Guhl.

Przepisy ze Szwajcarii. Edyta Guhl.